Podsumowanie 2005 – cz.2
- By Krzysztof Kudłacik
- In dusza
- With 5 komentarzy
- On 1 sty | '2006
Kino
Dziwnym zbiegiem okoliczności ten rok upłynął pod znakiem seriali telewizyjnych. Tak, wiem – to dziwne, ale prawdziwe. Trzy seriale należy jednym tchem wspomnieć: Glina, Oficer i z ostatnich tygodni – serialową wersję Pitbula. Mimo sporych różnic, jakie dzielą te produkcje to każda z nich jest na tak przyzwoitym poziomie, iż ogląda się je z prawdziwą przyjemnością. Wreszcie wychodzimy z cienia zarówno podróbek holyłodu, jak i piętna Psów. W szczególności z dużą przyjemnością obejrzałem Pitbula. Nie tylko dla pomysłu scenarzysty, ale dla uderzającego realizmu i wspaniałych kreacji aktorskich. Dawno nie widziałem tak koncertowo sobie poczynającego Grabowskiego, a obsadzenie Stroińskiego w roli Metyla to posunięcie wręcz wyborne – szczególnie dla mnie, którego wyobrażenie o tym aktorze jest zdominowane przez Daleko od szosy :)
I jeszcze – ten kto wymyślił ten przebiegły plan i go zrealizował zasługuje na owacje na stojąco: mam na myśli obsadzenie supergwiazd polskiej areny aktorskiej w mini-rólkach – Stenka, Gajos, Foremniak… czy modelka Rosati jako Dżemma – zdzira, córka bandziora.
A do tego specyficzny układ tego filmu w którym przemoc jest nie tyle obecna wprost, ale zwykle domyślana – pokazan zaledwie przez swoje skutki, a nie bezpośrednio. To udaje się tylko od czasu do czasu. W Pitbulu udało się do końca i wyśmienicie.
Choć oczywiście fakt protestów środowiska policyjnego wobec obrazu naszych sił porządkowych kreowanego w Pitbulu jest dla mnie zrozumiały. Bo ten obraz nie jest pozytywny…
O tym filmie mógłbym jeszcze wiele …. ale wszystko to chwilowo przyćmił LOST
Samochód
Tak, owszem – ten rok to była inna jazda. Całkowicie inna. Zupełnie wyprana z emocji. Spokojna. Ale kontrolująca to, co się dzieje. Nie sądziłem, że uda mi się przejść na ten szczególny etap. Choć nie ma się co oszukiwać – podjazd dwupasmówką myślenicką do Krakowa 'jest mój’ – nie odpuszczam i wyprzedzam wszystko, co tam się pod górkę drapie.
Kacper
Czyli moje drugie – jedyne dziecko. Cały rok był ustawiony tylko pod niego. Najpierw ciąża Anetki i starania o to, żeby wszystko poszło jak należy. Udało się. Potem poród i to, co działo się po nim… Nie będę tu opisywał prywatnych szczegółów, ale wszyscy wyszliśmy z tego obronną ręką, choć odmienieni. A przynajmniej ja.
Tak, czy siak – ten: 2005 rok będę miał w pamięci do końca swych dni, bo doświadczyłem pierwszego dnia, reszty mojego życia …
CoSTa
1 stycznia 2006 at 14:48 |
drugie dziecko… u nas za rok, najdalej za dwa lata. ale koniecznie! chcemy obydwoje bardzo. czy także będe po tym odmieniony? zobaczymy…
empiryk
1 stycznia 2006 at 16:40 |
Wiesz – decyzja o drugim dziecku nie jest łatwa, gdy ma się świadomość całego złożonego obowiązku, jakie na siebie bierzesz. Nie ułatwia tego także fakti, iż Paulinka ma już 11 lat za sobą – nie chodzi tu tyle o jej relację do noworodka (choć to też nie jest proste), ale głównie mam na myśli wiek mój i żony – czyli skończone 39 i 40 na karku. To jest już trochę inna mentalność – staliśmy się ciut wygodniccy, a nasze życie jest dość mocno ułożone i uporządkowane. Przyjście na świat Kacperka wiąże się z tym, że w zasadzie przez najbliższe dwa lata będziemy podporządkowani tylko temu małemu człowiekowi. Aby uniknąć wieloznaczności – my tego chcieliśmy od początku. O tym dziecku marzyliśmy.
Ale jeśli mogę pozwolić sobie na śmiałość: CoSta – jeśli chcecie drugiego dzidziusia, to nie czekajcie z tym tak długo, jak my to zrobiliśmy :)
CoSTa
2 stycznia 2006 at 1:00 |
ooo, o to możesz być spokojny. czekanie ograniczamy tylko jedną wytyczną: własnym mieszkaniem i odpowiednim metrażem. w tym roku tak czy inaczej to mieszkanie będzie więc żona już nie daje mi spokoju :). a i ja bardzo chcę. da majek będzie miał ponad trzy latka więc się też nieźle ułoży w temacie rodzeństwa. 11 lat to kurczę niemała różnica wieku i ciekawe jak się ułoży współżycie paulinki z kacperkiem. czytając tu gdzieś jaką to muzykę panna p. słucha – jestem dziwnie spokojny, że będzie ok :)
to będzie dobry rok krzychu. z bardzo wielu i bardzo różnych względów. wam będzie rósł mały chwat, ja popracuję nad swoim. reszta ułoży się sama :)
WG
7 stycznia 2006 at 11:41 |
się nie przejmujcie, tak bardzo, różnicą wieku. Bylem najmłodszy z 3 braci, "środkowy" jest dokładnie 10 lat starszy ode mnie, a najstarszy – 14 ;) Owszem – nie miałem łatwego życia, bo zawsze byłem "młody" – ale wszystko do czasu ;) Strasze rodzeństwo to fajna sprawa, zwłaszcza kiedy "młody" już jest na tyle stary, że czasem u "starych" pojawiają się wyrazy uznania i docenienia tego co się potrafi, umie, wie, itd ;)
CoSTa
7 stycznia 2006 at 21:41 |
ale do tego czasu to kilka ładnych latek musi minąć. a to pewnie dla rodziców (bo od tej strony patrzymy) niezły krzyż ;)